A ja się wtrącę trochę do wątku - sorki, że tak w środku.
1. Stare kapoki nie toneły! Jest to mit stworzony przez tych, którzy
wyjmowali je spod dupska na brzegu i dziwili się, że namoknięte są takie
ciężkie, z czego wysuwali wniosek: w wodzie bym w tym utonął. Otóż stare
kapoki z płótna żaglowego, wypełnione kapokiem unoszą się na wodzie bez
żadnych problemów. Kłopotliwe jest tylko podpływanie do góry spowodowane
brakiem pasa krokowego.
Z punktu widzenia fizyki nasiąknięte ubranie w wodzie waży dokładnie
tyle ile waży samo ubranie. Woda w ubraniu - woda dookoła. Fakt, że
pływać trudniej i np. na rzece, sfalowanym jeziorze czy morzu, obszerne
ubrania mogą sprawiać subiektywne wrażenie ciągnięcia do dna (zwłaszcza
gdy ktoś usiłuje płynąć żabką w gumofilcach)
2. Po co kapok wodniakom ogólnie wiadomo. Tylko czy aby na pewno?
Zastanówmy się co chcielibyśmy uratować w razie wywrotki łodzi/kajaka.
Po pierwsze życie. Tak to już jest. Ratujemy życie swoje ale również
naszych bliskich, dzieci, kolegów, dzieci kolegów itp. Uwaga dla
wszystkich: przestraszone kilkuletnie dziecko bez problemów utopi
dorosłego bez kapoka.
Po drugie chcemy ratować sprzęt. Nie mówcie mi, że ze stoickim spokojem
znieślibyście utratę całego szpeju wędkarskiego.
I teraz tak: jeżeli mam na sobie kamizelkę asekuracyjną - wygodną,
dobrze dobraną - to po wpadnięciu do wody mam czas i możliwość
zaopiekowania się innymi pasażerami (przy dzieciach obowiązkowo),
sprzętem itp. Jeżeli tracę czas na zakładanie kamizelki (co w wodzie
wymaga sporych umiejętności i zakładamy, że nie muszę ratować nikogo z
łodzi) to w tym czasie moje wędki, pudła, podbieraki spokojnie sobie toną.
A teraz dodajmy do tego komplikację. Środek dużego jeziora, piękna
pogoda. Łowimy sobie z kolegą na spinning. Nagle kolega słabnie i wali
się do wody. Nie wiemy co to jest. Zawał? Udar? Zasłabnięcie? Jak ma na
sobie kamizelkę ratunkową (inna niż asekuracyjna) to w ciągu kilku
sekund obróci się na plecy, a kołnierz podtrzyma mu głowę nad wodą -
taka jest rola kamizeli ratunkowej. Dodatkowo można go będzie zgrabnie z
tej wody wyjąć. Co można zrobić bez założonych kamizelek? Oznaczyć
miejsce bojką i zadzwonić na 112.
Komplikacje możecie sobie mnożyć do woli. I tylko jedno będzie w tych
scenariuszach niezmienne. Otóż każdemu może przydarzyć się taka historia.
Stara (?) mądra maksyma mówi: kapoka, kasku, kamizelki kuloodpornej
używa się raz w życiu. I zazwyczaj jest to ten najważniejszy raz.
Ja osobiście na wszystkich samotnych pływaniach mam na grzbiecie kapok.
Do dużej górskiej rzeki nie zbliżam się bez kamizelki (a jak mam pływać
kajakiem to dokładam też kask) i nigdy nie wypłynąłbym samotnie na akwen
wielkości Zalewu Zegrzyńskiego bez kamizelki co najmniej asekuracyjnej
na grzbiecie. Kapok pod tyłkiem to nie kapok tylko siedzisko i tak to
teraz mogą interpretować policjanci z patroli wodnych :)
Oczywiście znam argumenty przeciwników: niewygodnie, gorąco. Nie jestem
ortodoksem i bardzo często rezygnuję z asekuracji, ale tylko w takich
sytuacjach gdy nie ryzykuję życiem swoim i innych.
Pozdrawiam
Maciek
PS. Sorki, że tak przydługawo ale ostatnio nie mam czasu i tylko
czytałem grupę :) W końcu musiałem się wypisać. Poza tym wczoraj na
spływie byłem świadkiem "komicznej" sceny jak mąż wybierał żonie kapok.
Skończyło się tym, że pani siedziała w kajaku z zamiarem płynięcia w
dziecięcej kamizelce ratunkowej narzuconej na ramiona.
M